Aleksander Sękowski - Doktor nauk medycznych
Niekonwencjonalne metody leczenia zdobywają sobie na świecie coraz
większe uznanie. Liczne, udokumentowane przypadki niemedycznych
uzdrowień traktowane są jako wystarczający dowód ich skuteczności. Są to
fakty i przyjmowane są jak fakty. Najważniejsze jest przecież samo
wyleczenie, a nie sposób, w jaki tego dokonano. Nie od rzeczy będzie
dodać, że ojciec medycyny, Hipokrates, którego słowa są treścią
obowiązującej do dziś przysięgi lekarskiej, uważał, że zadaniem lekarza
jest "nie szkodzić choremu i pomagać uzdrawiającym siłom natury".
Polska
medycyna jest wyjątkowo negatywnie nastawiona do metod
niekonwencjonalnego leczenia. Pozostaje pod tym względem daleko w tyle w
stosunku do medycyny światowej, zwłaszcza amerykańskiej i niemieckiej.
Tam z szacunkiem podchodzi się do ludzi, którzy potrafią dotrzeć do
psychiki pacjenta i pokierować nią dla osiągnięcia lepszych efektów
leczniczych. Człowieka postrzega się całościowo (holistycznie) - ciało,
psychikę i umysł.
Niekonwencjonalne metody leczenia zdobywają sobie na świecie coraz
większe uznanie. Liczne, udokumentowane przypadki niemedycznych
uzdrowień traktowane są jako wystarczający dowód ich skuteczności. Są to
fakty i przyjmowane są jak fakty. Najważniejsze jest przecież samo
wyleczenie, a nie sposób, w jaki tego dokonano. Nie od rzeczy będzie
dodać, że ojciec medycyny, Hipokrates, którego słowa są treścią
obowiązującej do dziś przysięgi lekarskiej, uważał, że zadaniem lekarza
jest "nie szkodzić choremu i pomagać uzdrawiającym siłom natury".
Polska
medycyna jest wyjątkowo negatywnie nastawiona do metod
niekonwencjonalnego leczenia. Pozostaje pod tym względem daleko w tyle w
stosunku do medycyny światowej, zwłaszcza amerykańskiej i niemieckiej.
Tam z szacunkiem podchodzi się do ludzi, którzy potrafią dotrzeć do
psychiki pacjenta i pokierować nią dla osiągnięcia lepszych efektów
leczniczych. Człowieka postrzega się całościowo (holistycznie) - ciało,
psychikę i umysł.
Polska medycyna jest nastawiona bardzo nieufnie
do takiego spojrzenia na pacjenta - interesuje się głównie jego chorymi
organami i zajmuje rutynowym ich leczeniem, głównie za pomocą środków
farmakologicznych. Przez lata zwalczając dogmaty i uprzedzenia, sama
popadła w dogmatyzm i krótkowzroczność. Zdobycze medycyny światowej
przyjmuje ze znacznym opóźnieniem i wielką nieufnością. Przykład? -
choćby akupunktura. Przez całe lata odsądzano ją od czci i wiary.
Profesor Garnuszewski traktowany był niemal jak szarlatan, rzucano mu
kłody pod nogi, by w końcu postawić na piedestale.
Podobnie jest z
innymi dziedzinami leczenia niekonwencjonalnego. Irydologia, która ma
swoje fakultety na uczelniach całego świata, w Polsce wciąż jeszcze nie
jest traktowana poważnie. Homeopatia święci triumf na całym świecie, w
Polsce zaś mało kto wie, co znaczy to słowo. Ziołolecznictwo jest
bardziej popularne, ale brak uporządkowanej wiedzy na ten temat.
Polska
medycyna interesuje się psychiką pacjenta tylko w przypadku leczenia
chorób psychicznych i nerwic. W dodatku interesuje się nią wyłącznie pod
kątem rozpoznawania dolegliwości i farmakologicznego ich zwalczania.
Prowadzi to często do uzależnienia od leków, zatrucia i osłabienia
organizmu, a w efekcie do degradacji psychiki pacjenta.
Chory
organizm można naprawić - coś wyciąć, coś wstawić, przywrócić równowagę
fizyczną. Zrujnowanej psychiki nie da się uratować. Tkwią w niej
mechanizmy obronne organizmu i jeśli się bezmyślnie je niszczy, odbiera
się człowiekowi i zdrowie, i spokój, i osobowość. Taka droga
postępowania nie ma nic wspólnego z leczeniem - to wręcz pogłębianie
stanu choroby.
Na świecie coraz mniej stosuje się wyłącznie samo
leczenie farmakologiczne. Coraz bardziej natomiast docenia się rolę
psychiki pacjenta w leczeniu. Mózg ludzki jest nam znany w dwudziestu
procentach. Pozostałe osiemdziesiąt procent to tajemnica. Nie wiemy,
jakie tkwią tam możliwości.
Byłem w kilkunastu ośrodkach
medycznych stojących na bardzo wysokim poziomie - we Francji, Niemczech i
Ameryce. Tamtejsi lekarze uwzględniają rolę podświadomości w leczeniu
chorób o podłożu psychosomatycznym - a jest to zdecydowana większość
wszystkich chorób. Poszukiwaniu drogi do podświadomości służy filozofia
hinduska i zalecane przez nią praktyki medytacyjno-relaksacyjne.
Przynosi to pewną ulgę i bywa skuteczne w leczeniu niektórych
dolegliwości, ale niestety do samej podświadomości nie dociera. Prawdę
mówiąc, jeśli chodzi o docieranie do podświadomości - nigdzie nie
widziałem takich efektów, jakie obserwuję u pacjentów, którzy odbyli
kurację u Pani Profesor Marii Szulc. To są trwałe wyleczenia. Taka
umiejętność kodowania do podświadomości odpowiednich, kierujących
reakcjami organizmu treści, jaką posiada Pani Profesor, to ewenement na
skalę światową. Gdyby Jej metodę - psychostymulcję - poszerzyć, otworzyć
szkołę, wprowadzić do lecznictwa oficjalnego, stworzyłoby to wielkie
możliwość leczenia szeregu chorób, z chorobami nowotworowymi włącznie.
Na
Zachodzie bardzo poważnie traktuje się próby zmierzające do
samouleczeń, zwłaszcza że takie przypadki zdarzają się coraz częściej.
Istnieją kliniki, które uczą pacjentów, jak samemu pokonać chorobę. I
niektórym się to udaje. Ale nie jest to łatwe. Człowiekowi bardzo trudno
jest pozbyć się pewnych nawyków myślowych tkwiących w nim przez całe
życie, jak na przykład przekonania, że rak to choroba, na którą się
umiera. Ci, w których wola życia była silniejsza od lęku, zwyciężali.
Szukając często po omacku, znajdowali drogę do podświadomości i
"nakazywali" jej, by uruchomiła mechanizmy obronne organizmu zabijające
chore komórki i oczyszczające krew.
Idealnym sposobem
uruchomienia tkwiących w ludzkiej psychice możliwości samoleczenia
byłoby dotarcie do podświadomości pacjenta z zewnątrz i zakodowanie tam
odpowiednich treści. I na tym właśnie polega metoda Profesor Marii
Szulc. Rezultaty są zadziwiające. I z przerażeniem patrzę na reakcję
moich, skądinąd bardzo mądrych, kolegów lekarzy, którzy sprawy te
kwitują wzruszeniem ramion. To takie typowo polskie - ktoś, kto nie jest
lekarzem, nie ma prawa leczyć. Boli mnie i zdumiewa taki brak
otwartości na zjawiska może niezrozumiałe, ale dziś już niemożliwe do
ignorowania. A przecież to oczywiste - skoro są efekty, to znaczy, że
metoda działa. Tymczasem nikt nie podał ręki Pani Profesor, nie
powiedział: "Pracujmy razem", nie pomógł.
Metodę, która ma taki
potencjał, zna tylko jedna osoba. W kraju, gdzie alkoholizm stanowi
poważny problem społeczny, metoda leczenia niemal w stu procentach
skuteczna pozostaje w cieniu. Niby walczy się w Polsce z alkoholizmem,
przeznacza na to olbrzymie pieniądze, a jednocześnie przemilcza się
istnienie metody doskonałej, prawdziwego ratunku dla niewolników nałogu.
Wiem,
że Pani Profesor jest zmęczona długoletnią walką o prawo do zajmowania
się tym, co powinno zostać uznane i być szanowane, ale psychostymulacja
to sprawa, która nie może się zmarnować. Trzeba ją ofiarować ludziom
potrzebującym pomocy.
Byłem swego czasu na Filipinach, widziałem z
bliska bezkrwawe operacje. I przyznałem rację słowom: "Są na świecie
rzeczy, o których nie śniło się filozofom". I tam, jak wszędzie, nie
brakuje oszustów, nie można jednak zaprzeczyć faktom, że są tam również
ludzie niezwykli, obdarzeni niedostępną nam wiedzą i umiejętnościami
przewyższającymi w niektórych dziedzinach leczenia umiejętności
medycyny, nawet tej najnowocześniejszej.
Wgłębianie się w tajniki
medycyny uczy pokory. Ja osobiście "najmądrzejszym lekarzem" byłem
zaraz po studiach. Im większą mam praktykę, tym bardziej zdaję sobie
sprawę, iż każdy przypadek określonej choroby jest inny, indywidualny.
Wracając
do Pani Profesor - nie wolno pozwolić, by nadal pracowała w cieniu.
Psychostymulacja ma ogromne możliwości rozwoju, można rozszerzyć zakres
jej działania, udoskonalić. Może ona przynieść efekty tam, gdzie
medycyna jest bezradna. Pani Profesor przeszła drogę wiodącą od hipnozy
do metody wykorzystującej jej zdobycze i odrzucającej jej ograniczenia -
do psychostymulacji. Trwało to całe lata. Mimo odnoszonych po drodze
sukcesów nie zachłysnęła się nimi, nie uległa pokusie łatwego życia.
Wierna swym pasjom, miała dość odwagi, ambicji i siły, by "robić swoje".
Jak każdy, kto wyrasta ponad przeciętność, była zwalczana, a nawet
niszczona.
Mózg steruje całym naszym organizmem, jest jego
motorem. I ten, kto umie mózgiem sterować, jest jego panem i władcą. A
sterowanie to nie tylko leczenie wielu chorób, to także doskonalenie
osobowości, wydobywanie uśpionych talentów, "prostowanie charakterów",
wpajanie pewnych cech i usuwanie niepożądanych. Pani Profesor wytyczyła
nową drogę, którą można i trzeba pójść dużo dalej. Jestem przekonany, że
jeśliby - na przykład - zażądała od podświadomości, by wątroba, która
pracuje źle, pracowała dobrze - to tak się stanie. Trzeba jednak
prowadzić te polecenia w sposób bezpośredni do podświadomości. Wiara
czyni cuda - bo niezachwiana wiara to mobilizacja sił psychicznych.
Pani
Profesor mobilizuje te siły przez wydanie podświadomości pacjenta
odpowiedniego polecenia. Powoduje aktywizację tej części mózgu, która
rządzi reakcjami obronnymi organizmu i prowadzi do samouleczenia. Metoda
psychostymulacji laikowi może się wydać bardzo prosta, niewiarygodnie
prosta. Ale w prostocie jest wielkość. Każdy genialny wynalazek opierał
się na jakimś prostym pomyśle, spostrzeżeniu. Rzeczy pozornie proste
rewolucjonizowały świat.
O Pani Profesor dowiedziałem się wiele lat
temu od moich pacjentów. Gdy poczułem na własnej skórze skutki nerwowego
trybu życia, skorzystałem z kuracji psychostymulacji. I pokornie chylę
czoło.
Marii Szulc udało się to, co jest przedmiotem poszukiwań w
wielu klinikach na Zachodzie. Aż wierzyć się nie chce, że można tak
prosto i szybko trafić do podświadomości. Warto by otworzyć klinikę,
która metodzie psychostymulacji zapewniłaby należne miejsce i której
pacjenci sławiliby imię Profesor Marii Szulc.
Aleksander Sękowski
Doktor nauk medycznych