Pod hipnozą
Odbyła się 4 grudnia o godzinie 11.30 w Warszawie, w Ośrodku Chirurgii
Estetycznej, którego kierownikiem jest dr med. Ryszard Kobos.
Hipnotyzerem była profesor Maria Szulcowa, długoletni kierownik Zakładu
Chemii i Biochemii Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie. Obecnie
p. Szulcowa postanowiła całkowicie oddać się dalszym studiom w
dziedzinie hipnologii, tak w zakresie teorii, jak i - przede wszystkim -
praktyki. Świadkami tej po raz pierwszy przeprowadzonej po wojnie w
Warszawie operacji było kilkunastu ludzi: wieloosobowa ekipa telewizji
warszawskiej, a przede wszystkim - prof. dr Stefan Manczarski, wybitny
uczony, dyrektor Zakładu Fizyki Polskiej Akademii Nauk, biofizyk i
elektronik, który w listopadzie przewodniczył w stolicy ogólnopolskiej
sesji naukowej biocybernetyków. Jeden z członków ekipy telewizyjnej,
obecny przy operacji - oczywiście wszystko działo się za zgodą pacjenta -
powiedział mi: "Gdybym tego nie widział na własne oczy i gdybym tego
nie miał na taśmie filmowej - nigdy nie uwierzyłbym, że coś takiego w
ogóle jest możliwe".
Odbyła się 4 grudnia o godzinie 11.30 w Warszawie, w Ośrodku Chirurgii
Estetycznej, którego kierownikiem jest dr med. Ryszard Kobos.
Hipnotyzerem była profesor Maria Szulcowa, długoletni kierownik Zakładu
Chemii i Biochemii Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie. Obecnie
p. Szulcowa postanowiła całkowicie oddać się dalszym studiom w
dziedzinie hipnologii, tak w zakresie teorii, jak i - przede wszystkim -
praktyki. Świadkami tej po raz pierwszy przeprowadzonej po wojnie w
Warszawie operacji było kilkunastu ludzi: wieloosobowa ekipa telewizji
warszawskiej, a przede wszystkim - prof. dr Stefan Manczarski, wybitny
uczony, dyrektor Zakładu Fizyki Polskiej Akademii Nauk, biofizyk i
elektronik, który w listopadzie przewodniczył w stolicy ogólnopolskiej
sesji naukowej biocybernetyków. Jeden z członków ekipy telewizyjnej,
obecny przy operacji - oczywiście wszystko działo się za zgodą pacjenta -
powiedział mi: "Gdybym tego nie widział na własne oczy i gdybym tego
nie miał na taśmie filmowej - nigdy nie uwierzyłbym, że coś takiego w
ogóle jest możliwe".
Ci wszyscy ludzie, których wymieniłem wyżej,
oraz sam pacjent - prawnik z wykształcenia, lat 37, mieszkaniec Warszawy
- mogą być świadkami, że to, co napiszę, a co będzie dotyczyć
oczywiście ścisłych faktów, a nie moich osobistych subiektywnych wrażeń,
odpowiada co do joty prawdzie. Zresztą fragmenty tej operacji, będącej
wynikiem połączenia wiedzy lekarskiej z nauką hipnologii, mogli oglądać
telewidzowie w warszawskiej "Eurece" nadanej na szklanym ekranie 9
grudnia br. Dla nich mój opis, moje osobiste wrażenia z tej niezwykłej
operacji będą niejako uzupełnieniem ich wrażeń czysto wizualnych i
oczywiście fragmentarycznych. Zresztą, co tu dużo mówić, żaden obraz -
nawet ruchomy - nie zastąpi wrażeń osobistych, bezpośredniego kontaktu z
salą operacyjną, rozmów z pacjentem nawet jeszcze 5 minut przed
operacją i w 2 minuty po operacji, szczegółowych i pasjonujących
dyskusji ante factum i post factum z hipnotyzerem, z lekarzem
operującym, ze wszystkimi obecnymi na sali operacyjnej.
Chciałbym
przy okazji podkreślić, że sala operacyjna nie jest dla mnie nowością.
Widziałem w życiu dziesiątki operacji ze wszystkich niemal dziedzin
medycyny. Widziałem cesarskie cięcie, kleszczowe porody, chirurgię
kostną, bywałem na salach tzw. gwałtownych w zakładach dla psychicznie i
nerwowo chorych, znam nastrój prosektorium, ale muszę przyznać, że ta
operacja zrobiła na mnie najsilniejsze rażenie, gdyż odbyła się bez
użycia środków farmakologicznych, eliminujących straszliwy ból. Środkiem
znieczulającym w tym wypadku była wola i sugestia jednego człowieka w
stosunku do innego człowieka, potrzebującego pomocy. Takie wrażenie
operacja ta sprawiła prawdopodobnie również na innych bezpośrednich jej
świadkach. Po obudzeniu się pacjenta - przepraszam, po obudzeniu
pacjenta przez hipnotyzera - na twarzach wielu obecnych na sali
operacyjnej widziałem wzruszenie, a w niektórych oczach nawet łzy. Ręce
składały się mimo woli do oklasków. Wzruszyły i nowość wydarzenia, i
niezwykły humanitaryzm zabiegu. Chyba to samo czuli wszyscy obecni, na
czele z prof. Manczarskim.
Przed tym, nim przystąpię do
stenograficznego niemal opisu samej operacji, chciałbym przedstawić
dokładniej dwóch głównych bohaterów tego niecodziennego wydarzenia
naukowego w naszym kraju. Są to: prof. Maria Szulcowa i dr Ryszard
Kobos. A tak przy okazji - oponentom wiedzy hipnologicznej - pozwolę
sobie przypomnieć, że połączenie medycyny z hipnologią jest prawie
powszechnie stosowane obecnie we Francji, w Anglii, w Stanach
Zjednoczonych, w Związku Radzieckim, w NRD i NRF. W ZSRR uzyskuje się
już doktoraty z zakresu nauk hipnologicznych. No i może to, że królowa
angielska - Elżbieta II - ostatnie swe dziecko urodziła przy
znieczuleniu hipnotycznym. To tak tylko a propos, w imię ścisłości
faktów.
Wiedzą hipnologiczną prof. Maria Szulcowa interesowała się od
dawna, jako chemik i biochemik. Bardzo dużo dał jej pod tym względem
pobyt w Jenie w roku 1967 na zjeździe psychoterapeutów: lekarzy,
psychologów, socjologów, pedagogów. Prof. Szulcowa była wydelegowana do
Jeny przez Główny Komitet Kultury Fizycznej i Turystyki, jako jedyna
reprezentantka Polski. Tam również pogłębiła swą wiedzę na specjalnym
kursie hipnologicznym.
- Współcześnie, w naszym sąsiedztwie -
wyjaśnia prof. Szulcowa - istnieje jedno z największych w świecie
centrum badań hipnologicznych w Jenie, w NRD. Posiada ono wielką
tradycję, gdyż wykładał tam hipnologię prof. R. Haidenheim, którego
uczniem był w swoim czasie wielki Pawłow. Nauki Pawłowa o odruchach
warunkowych są tam też główną podbudową naukową zjawisk
psychoterapeutycznych i oddziaływania hipnogennego. W ramach hipnologii
wykładanej w Jenie uczy się w części praktycznej także specjalnego
sposobu wymawiania - słowa muszą być użyte w formie symbolów.
Przyswojenie tej metody wymowy wymaga pewnych zdolności oraz wprawy.
Wyobraźnia pobudzona słowem może nie tylko oderwać się od
rzeczywistości, lecz wskutek odpowiednio silnie podanej sugestii mogą
nastąpić, jako objawy wtórne - zmiany fizjologiczne i biochemiczne w
organizmie, powodujące uzdrowienia, jeśli nie było uprzednio trwałych
zmian organicznych i choroba miała podłoże nerwowe.
Prof. Maria
Szulcowa wyjaśnia, że hipnoza tylko wtedy ma rację bytu, jeżeli służy
dobru człowieka. Za pomocą hipnozy można leczyć alkoholików, narkomanów,
psychopatów, ale także ludzi cierpiących na alergię, astmę, choroby
przewodu pokarmowego, wszelkie bóle, a także stany przemęczenia
psychicznego. Właśnie w tym celu prezydent Francji - de Gaulle - posiada
do swojej dyspozycji prywatnego hipnotyzera.
Profesor Marię
Szulcową "odkrył" dr Ryszard Kobos - człowiek niespożytej energii,
wielkiej wiedzy, chirurg i artysta zarazem, zwolennik przenoszenia na
naszą polską niwę najnowszych i najskuteczniejszych, wypróbowanych, a
wówczas nawet najstarszych metod leczniczych. Nic, co nowe i pożyteczne
dla człowieka, nie jest mu obce. Jego specjalność to chirurgia
estetyczna. Że ta gałąź wiedzy medycznej jest absolutnie niezbędna,
dowodzi chociażby fakt, że Ośrodek Chirurgii Estetycznej w Warszawie
(n.b. spółdzielnia lekarska), który stworzył, którym kieruje i w którym
codziennie operuje dr Kobos, już obecnie przyjmuje zapisy na operacje na
rok... 1971. To mówi samo za siebie.
- Chirurgia estetyczna -
wyjaśnia dr Kobos - likwidując wrodzone lub nabyte wady i
nieprawidłowości wyglądu, równocześnie zapobiega narastaniu w pewnych
wypadkach i u pewnych ludzi - poważnych kompleksów. Szczególnie dotyczy
to bardzo młodych lub mało zrównoważonych kobiet. Osoby te, żyjąc stale
świadomością posiadanych zniekształceń nosa, oczu, ust, uszu, słowem
wyglądu twarzy lub sylwetki, ulegają trwałej obsesji psychicznej, która
może mieć poważny wpływ na ich życie osobiste. Przy wielu operacjach,
czy zabiegach natury estetycznej, wielką usługę medycynie może oddać
hipnoza. Stąd właśnie moja "spółka" naukowa z panią prof. Szulcową.
Oczywiście pracuje wraz ze mną także psychiatra.
- Moglibyśmy
zrobić o wiele więcej dla naszych pacjentów, gdyby nie trudności
lokalowe, z jakimi borykamy się od 6 lat. I z tego samego względu nie
możemy wykonywać pełnych usług z zakresu chirurgii estetycznej, jak np.
powiększania lub zmniejszania piersi, operacyjnego odtłuszczania
brzucha, usuwania nadmiernych zwisów skóry, gdyż zabiegi te wykonywać
można tylko w warunkach szpitalnych. Wykonujemy natomiast operacje
plastyczne nosa, korygujemy także nieprawidłowości szpary ocznej,
rekonstruujemy łuki brwiowe, poprawiamy nieprawidłowość kształtu ust,
przeprowadzamy operacje uszu. Nawiasem mówiąc 90 proc. operacji dotyczy
nosów. To największy kompleks wielu ludzi. Leczymy wreszcie operacyjnie
łysinę. Stosujemy najlepsze metody lecznicze. Ostatnio wprowadziłem
akupunkturę, znaną na Dalekim Wschodzie od setek lat. No i hipnozę...
O
tym opowiem przy okazji. A teraz wracam do meritum sprawy, tj. do
operacji. A więc: rozpoznanie lekarskie - guz na tylnej części lewego
uda, który musi być usunięty drogą operacyjną. Bez znieczulenia operacja
taka byłaby dla pacjenta torturą, mogłaby się skończyć nawet jego
śmiercią z bólu. Zastosowanie znieczulenia farmakologicznego jest
niemożliwe ze względu na uczulenie pacjenta na preparaty znieczulające.
Nie do zniesienia byłby dla pacjenta szok po narkozie. Hipnoza natomiast
- jak wiadomo - nie wywołuje tego zjawiska.
Przed rozpoczęciem
operacji dr Kobos informuje obecnych, że operacja przebiegać będzie w
następujących etapach: usypianie pacjenta przez hipnotyzera, cięcie i
sama operacja, wydanie przez hipnotyzera pacjentowi zakazu krwawienia i
wreszcie - wydanie pacjentowi przez hipnotyzera rozkazu natychmiastowego
obudzenia się. Resztę zobaczycie państwo sami.
Dosłownie na kilka
minut przed operacją - kiedy pacjent leżał już na stole operacyjnym -
zapytałem go czy wierzy w to, że absolutnie nie będzie bolało? Z całym
przekonaniem stwierdził, że wierzy, co więcej - jest tego pewien.
Hipnotyzer potwierdził tę pewność pacjenta. Lekarz natomiast dodał, że
pacjent będzie czuł, ale tylko dotyk i temperaturę. Te wrażenia
pozostaną w jego świadomości, ból natomiast zostanie całkowicie
wyeliminowany drogą hipnozy. Po minach obecnych zauważyłem, że nie
wszyscy byli pewni, co z tego wszystkiego wyniknie. Nieufność, jak przy
każdej nowości i pewnego rodzaju niezwykłości.
Zapalają się
bezcieniowe lampy. Sala rozświetla się jak w promieniach słońca. Pacjent
leży na wznak. Lekarz wydaje polecenie uśpienia pacjenta. Na rozkaz
hipnotyzera pacjent zamyka oczy i stopniowo, po wpływem odpowiednich
słów prof. Szulcowej, zapada w coraz głębszy sen, chociaż doskonale
słyszy jej głos, ale tylko jej. Hipnoza bowiem jest wyłączeniem pewnych
ośrodków mózgowych i rdzenia przedłużonego z wrażeń zewnętrznych na
korzyść tych części mózgu, które przyjmują wyłącznie informacje
hipnotyzera. W biofizyce taki proces wyraża się nawet wzorem
matematycznym, tzw. wzorem Shannona o teorii informacji.
Ale
wracajmy do głównego obiektu naszych zainteresowań. Po kilku minutach
hipnotyzer rozkazuje pacjentowi, który oczywiście śpi, odwrócić się na
prawy bok. Pacjent natomiast wykonuje polecenia w czasie głębokiego snu.
Miejsce operacji zostaje odsłonięte. Widać zaróżowione ciało ludzkie.
Pod skórą młodego człowieka pulsuje krew. Brzęk narzędzi chirurgicznych.
Lekarz prosi wszystkich o zachowanie absolutnej ciszy, o niezadawanie
żadnych pytań. Szemrzą tylko kamery telewizyjne. Czuje się zdenerwowanie
obecnych. A co będzie, jeżeli się nie uda? Co będzie, jeżeli pacjent
krzyknie z bólu? Przecież słyszy wyraźnie, co do niego mówi hipnotyzer, a
więc świadomość jego działa.
Lekarz bierze do ręki nóż
chirurgiczny, oczywiście nie elektryczny. Kompletna cisza. Lekarz i
hipnotyzer porozumiewają się wzrokiem, są w maskach sterylnych. Zresztą
wszyscy na sali są w maskach. Prof. Szulcowa daje głową znak, że można
zaczynać. Następnie mówi spokojnie człowiekowi leżącemu na stole
operacyjnym, że dolna połowa ciała od pasa nie istnieje, jest nieczuła
na ból, że sam pacjent czuje się znakomicie, świetnie wypoczywa itd.
Szybkim
ruchem lekarz zanurza stal w żywe ciało ludzkie. Tryska krew. Cięcie
długie i głębokie. Błyskawicznie patrzę na twarz pacjenta. Nie drgnął
nawet ani jeden muskuł. Nie drgnęły nawet powieki. Pacjent oddycha
głęboko, spokojnie i śpi, jak na wczasach na stogu siana, nawet uśmiecha
się przez sen. A tymczasem w głęboką ranę wwierca się stalowa łyżka.
Coś tam krwawego wygrzebuje. Jeden z widzów, zielony na twarzy, udaje
się na tzw. stronę. Reszta - otwiera usta ze zdumienia. A pacjent śpi,
jak suseł, jakby mu przyszywano guzik do spodni.
Mijają minuty.
Rana mocno krwawi. Czerwień krwi jest brzydka. To nie czerwień róży.
Denerwuje mnie, że pacjent może się nagle zbudzić. Przecież na jego
organizm nie działa żaden preparat chemiczny, żaden narkotyk, nie ma
żadnej przegrody fizycznej między jego świadomością a straszliwym bólem,
którego źródłem jest rana, mocno krwawiąca.
Lekarz prosi hipnotyzera
o wydanie operowanemu zakazu krwawienia. To się naprawdę tak nazywa
fachowo. Hipnotyzer wydaje taki zakaz. Mówi: "Ja tak chcę i pan tak
chce!". I, o dziwo - rana natychmiast przestaje krwawić. Wszyscy to
widzieli - 15 osób naocznych świadków, a może i telewidzowie, gdyż piszę
ten dokumentalny reportaż przed obejrzeniem TV. Co było potem - to już
chyba nieważne. Operacja przeszła wszelkie oczekiwania, udała się
znakomicie.
Ale było jeszcze jedno niezwykłe przeżycie. Obudzenie
pacjenta. Widziałem nieraz budzenie się ludzi po znieczuleniu środkami
farmakologicznymi: byli zaszokowani, robili wrażenie ciężko chorych lub
nieprzytomnych, nie mogli otworzyć oczu, dostawali mdłości, byli bladzi
jak pergamin, kroplisty pot pokrywał często ich kredowe czoła.
Tu
wszystko było inaczej. To wyglądało nawet na żart. Profesor Szulcowa
powiedziała pacjentowi: "Czuje się pan znakomicie. Czuje się pan tak,
jak na wczasach w Zakopanem. Nigdy się nie czuł pan tak dobrze, jak
teraz. Kiedy policzę do trzech, otworzy pan oczy i uśmiechnie się do
wszystkich. Nie będzie pan czuł żadnego bólu przez pół godziny. Uwaga!
Liczę do trzech: raz, dwa, trzy!".
Pacjent otwiera natychmiast
oczy, uśmiecha się tak serdecznie i radośnie, jakby spotkało go coś
bardzo przyjemnego. Usiłuje nawet odwrócić się od razu na drugi bok. Nie
wie, w którym miejscu jest rana pooperacyjna, zaklejona znakomitym
plastrem sterylnym "steristrip". Prof. Szulcowa mówi pacjentowi, że jest
on dzielnym człowiekiem.
W godzinę później widziałem pacjenta z
papierosem w ustach. Na drugi dzień po operacji dowiedziałem się od
lekarzy, że rana już się prawie zagoiła. Podobno po operacjach pod
hipnozą rany goją się o wiele szybciej niż po operacjach pod narkozą.
Dlaczego więc nie robiono dotychczas w Polsce takich operacji, chociaż
są tak często stosowane na świecie? Myślę, iż m.in. dlatego, że nie
każdy potrafi zrobić to, co zrobiła prof. Maria Szulcowa. Myślę również,
iż dlatego, że nie wszyscy lekarze w Polsce widzieli operację pod
hipnozą. A szkoda.
Dr Barnard dokonał pierwszy na świecie
przeszczepu serca ludzkiego. Dr Kobos dokonał pierwszy w Polsce
przeszczepienia pojęć przestarzałych na pojęcia nowoczesne.
Jerzy Jacyna
Kultura nr 11, 22-29 grudnia 1968 r.